Urodziła się 7 czerwca 1934 w Dyneburgu, córka Józefa Czaplińskiego i Bronisławy z domu Stankiewicz. Ojciec pracował na kolei, matka zajmowała się domem i dziećmi. Część wojny spędzili u dziadków w Lawkiesach. W czasie okupacji niemieckiej wrócili do Dyneburga, gdzie w 1943 roku Gertruda Chrzanowicz poszła do pierwszej klasy polskiej szkoły. Po 1948 roku uczęszczała do szkoły rosyjskiej. Po jej ukończeniu wyjechała do Rygi, gdzie studiowała język niemiecki. Została nauczycielką. Na początku uczyła w szkole rosyjskiej i łotewskiej w Krasławiu, po trzech latach wróciła do Dyneburga. Pracowała w szkole średniej, a następnie, do 2000 roku, w Instytucie Pedagogicznym (obecnie: Uniwersytet Daugavpilski). W latach 70. i 80. odbyła kursy językowe w Niemczech i Austrii. Wyszła za mąż w latach 60., urodziła dwoje dzieci. Od 1988 roku angażowała się w funkcjonowanie Domu Polskiego Promień. Za działalność polonijną została odznaczona przez ambasadora Tadeusza Fiszbacha w 2004 roku.
opis nagrania
Streszczenie relacji z minutnikiem
Pierwsza część – biograficzna jest dość zwięzła, pani Gertruda nie zagłębiała się w szczegóły (jest osoba dość powściągliwą), więc praktycznie od samego początku podpytywałam ją o szczegóły. Zaczęła od krótkiego przedstawienia swojej rodziny i jej przedwojennej sytuacji. Bardzo szybko jednak przeszła do opowiadania o okresie wojny (wybuchła, gdy miała 5 lat), który ty czas zdecydowanie lepiej już pamięta. Wspominała opowiadany jest przez rodziców czas pierwszej okupacji sowieckiej, który częściowo spędzili na wsi u dziadków. Więcej szczegółów przedstawiła, gdy opowiadała o okupacji niemieckiej, szczególnie o roku 1942, gdy poszła do szkoły. Nie wspominała o końcu wojny. Przełomowym okresem był początek roku szkolnego 1948/49, gdy polska szkoła została zamknięta, a dzieci przeniesiono do szkoły rosyjskiej. Pan Gertruda zakreśla dość szeroki kontekst tego wydarzenia oraz opowiada o reakcjach ludzi. Lakonicznie wspomina o swoich studiach w Rydze, by więcej opowiedzieć o pracy w szkole w Krasławiu, w szkole w Dyneburgu oraz w Instytucie Pedagogicznym. Wspomina też o swoje pracy społecznej na rzecz mniejszości polskiej w Dyneburgu. W tym momencie przedstawia skomplikowaną historię tworzenia polskiej szkoły oraz braku w kadrze nauczycielskiej znającej język polski. Opowiada także o swojej pracy jako nauczycielki języka polskiego.
Druga część wywiadu to opowieść o życiu na Nowym Planie (dzielnica Dyneburga), na ulicy Smilsu. Wspomina swoich rodziców chrzestnych, Helenę i Jana Barczów (oraz ich syna Hieronima). Niestety niewiele pamięta na temat Harfy, czyli przedwojennego Domu Polskiego. Sporo opowiada natomiast o wyglądzie Nowego Planu oraz jego mieszkańcach – dzieciach, z którymi się bawiła. Wspomina pożary ich domów, po którym musieli się przeprowadzać oraz wypadek ojca, gdy postrzelono mu rękę. Po wojnie zamieszkali na ulic Puszkina. W tym czasie (także w czasie wojny) chodzili do kościoła na Nowym Planie, cały czas mówili po polsku, czytali polskie książki. Języka rosyjskiego uczyli się z codziennej praktyki. Wspomina sytuację w szkole polskiej, nauczycielki, których pamięta z nazwiska (np. Maria Dagis). Wraca też do czasów, gdy pomieszkiwali u dziadków w Lawkiesach, gdy zmarł jej dziadek. Wspomina wysłanych na Syberię ( w czasie wojny) krewnych.
Na moje pytanie o męża stwierdza jedynie, że poznali się u znajomych już jak zamieszkała w Dyneburgu. W tym momencie wraca do życia w Krasławiu i opisuje ateizację społeczeństwa, zachowania nauczycieli i swój lęk przed chodzeniem do krasławskiego kościoła. Gdy wyszła za mąż jeździła do kościoła na Litwę, do Turmont, Zarasai i Uteny. Przywołuje wspomnienie swojego ślubu zawieranego potajemnie i podaje szczegóły ceremonii, także nazwisko księdza Alojzy Wizul/Wizulis. Opowiada także o chrzcinach swoich córek.
Na moje pytanie opowiada o wejściu sowietów, ale ze względu na wiek powołuje się na przekaz rodziców i dość niechętne o tym mówi. Wejścia Niemców również nie pamięta, ale w tym przypadku opowiada kilka słów o życiu codziennym w tym okresie. Wymienia miejsca przetrzymywania i męczeństwa Polaków (więzienie, siedziba gestapo koło uniwersytetu oraz w miejscu dawnej polskiej ambasady). Po wojnie w jednym z tych miejsc (była ambasada) umieszczono służby bezpieczeństwa, do których raz została wezwana. Miało to miejsce w 1983 roku, po wyjeździe do Austrii. Pani Gertruda przytacza pytania jakie jej wtedy zadawano oraz opowiada o tym wyjeździe. Wspomina też wyjazdy do Niemiec i stwierdza, że nigdy nie była członkinią żądnej organizacji. Opowiada o wrażeniu jakie zrobiły na niej przemiany obyczajowe w tym kraju.
Przemiany na zachodzie skłaniają do zmiany tematu na przemiany w Łotwie. Pani Gertruda wspomina powstanie :Promienia” i łzy Polaków jakie temu towarzyszyły.
Opowiada jak dzieci, mimo zamknięcia polskiej szkoły, nadal mówiły w tym języku, jak musieli uczyć się języka rosyjskiego oraz jak zdecydowała wysłać się swoje córki do szkoły łotewskiej, a najpierw do łotewskiego przedszkola, by choć w stopniu podstawowym opanowały ten język.
Na moje pytanie o niepodległość Łotwy wspomina dzień 4 maja i obrady parlament, które wtedy oglądała.
Nasz rozmowa wraca znowu do tematu zamknięcia polskiej szkoły w 1948 roku oraz represje sowieckie, zsyłki na Sybir, zarówno pierwszą (14.06.1941), gdy wysłano kilkanaście tysięcy ludzi, jak i tę z z 25.03.1949. Przywołuje historie ludzi, którzy z powodu krążącej plotki o wywózce ukrywali się. Ten wątek bardzo wzruszył panią Gertrudę. Zapytana o powroty do Polski, stwierdziła, że słyszała, ale nikt z jej rodziny nie wyjechał.
Wątek rodziny przywołał wspomnienia z życia dziadków – wspomniała więc jak cała rodzina jeździła do Lawkies pociągiem, którego stacja (Kurcums) oddalona była od domów dziadków o kilka kilometrów. Na moje pytanie o obecność partyzantów w tym rejonie, wymieniła jedynie pewnego Rosjanina, który dziadkowi pomagał ukrywając się jednocześnie, aby potem, przy sowietach, ujawnić się.
Na pytanie o niemieckie aresztowania przywołuje nazwisko swojego kuzyna Kuczyńskiego, który upamiętniony jest na umieszczonej przed Domem Polskim tablicy. Najpierw był w więzieniu w Dyneburgu, potem w Rydze, aby ostatecznie zostać rozstrzelanym. Pani Gertruda nie pamięta sowieckiego więzienia, ale pamięta jak Niemcy zabijali Żydów, m.in. tych, których jej ojciec znał osobiście (z imienia i nazwiska). Wspomina potem, że po wojnie pewna Żydówka uczyła ją niemieckiego, a następnie wyjechała do Izraela. Jej mąż bardzo dobrze pamiętał przedwojenny Dyneburg i pisał (do tej pory to robi) teksty dotyczące ich miasta.
Pani Gertruda kilkakrotnie była w Polsce. Pierwszy raz otrzymała zaproszenie od przypadkowo poznanych w Rydze mieszkańców Szczecina. Byli też w Łodzi, gdzie jej córka tam studiowała, w Krakowie, z papieżem w Gdańsku, w Łomży. Podróżowali również po ZSRR, na Ukrainie, Zachodnia Ukraina, Lwów, Mohacz, także Estonia, Litwa, Petersburg. W Moskwie była raz – przed wyjazdem do Niemiec – gdy uczyli „jak prowadzić się za granicą” oraz informacje o Niemczech, o ich rozwoju ekonomicznym, polityce.
Opowieść kończy wspomnienie wręczenia w 2004 medalu z rąk ambasadora Fiszbacha oraz wizyty prezydentów Kwaśniewskiego i Kaczyńskiego.
Pierwsza część – biograficzna jest dość zwięzła, pani Gertruda nie zagłębiała się w szczegóły (jest osoba dość powściągliwą), więc praktycznie od samego początku podpytywałam ją o szczegóły. Zaczęła od krótkiego przedstawienia swojej rodziny i jej przedwojennej sytuacji. Bardzo szybko jednak przeszła do opowiadania o okresie wojny (wybuchła, gdy miała 5 lat), który ty czas zdecydowanie lepiej już pamięta. Wspominała opowiadany jest przez rodziców czas pierwszej okupacji sowieckiej, który częściowo spędzili na wsi u dziadków. Więcej szczegółów przedstawiła, gdy opowiadała o okupacji niemieckiej, szczególnie o roku 1942, gdy poszła do szkoły. Nie wspominała o końcu wojny. Przełomowym okresem był początek roku szkolnego 1948/49, gdy polska szkoła została zamknięta, a dzieci przeniesiono do szkoły rosyjskiej. Pan Gertruda zakreśla dość szeroki kontekst tego wydarzenia oraz opowiada o reakcjach ludzi. Lakonicznie wspomina o swoich studiach w Rydze, by więcej opowiedzieć o pracy w szkole w Krasławiu, w szkole w Dyneburgu oraz w Instytucie Pedagogicznym. Wspomina też o swoje pracy społecznej na rzecz mniejszości polskiej w Dyneburgu. W tym momencie przedstawia skomplikowaną historię tworzenia polskiej szkoły oraz braku w kadrze nauczycielskiej znającej język polski. Opowiada także o swojej pracy jako nauczycielki języka polskiego.
Druga część wywiadu to opowieść o życiu na Nowym Planie (dzielnica Dyneburga), na ulicy Smilsu. Wspomina swoich rodziców chrzestnych, Helenę i Jana Barczów (oraz ich syna Hieronima). Niestety niewiele pamięta na temat Harfy, czyli przedwojennego Domu Polskiego. Sporo opowiada natomiast o wyglądzie Nowego Planu oraz jego mieszkańcach – dzieciach, z którymi się bawiła. Wspomina pożary ich domów, po którym musieli się przeprowadzać oraz wypadek ojca, gdy postrzelono mu rękę. Po wojnie zamieszkali na ulic Puszkina. W tym czasie (także w czasie wojny) chodzili do kościoła na Nowym Planie, cały czas mówili po polsku, czytali polskie książki. Języka rosyjskiego uczyli się z codziennej praktyki. Wspomina sytuację w szkole polskiej, nauczycielki, których pamięta z nazwiska (np. Maria Dagis). Wraca też do czasów, gdy pomieszkiwali u dziadków w Lawkiesach, gdy zmarł jej dziadek. Wspomina wysłanych na Syberię ( w czasie wojny) krewnych.
Na moje pytanie o męża stwierdza jedynie, że poznali się u znajomych już jak zamieszkała w Dyneburgu. W tym momencie wraca do życia w Krasławiu i opisuje ateizację społeczeństwa, zachowania nauczycieli i swój lęk przed chodzeniem do krasławskiego kościoła. Gdy wyszła za mąż jeździła do kościoła na Litwę, do Turmont, Zarasai i Uteny. Przywołuje wspomnienie swojego ślubu zawieranego potajemnie i podaje szczegóły ceremonii, także nazwisko księdza Alojzy Wizul/Wizulis. Opowiada także o chrzcinach swoich córek.
Na moje pytanie opowiada o wejściu sowietów, ale ze względu na wiek powołuje się na przekaz rodziców i dość niechętne o tym mówi. Wejścia Niemców również nie pamięta, ale w tym przypadku opowiada kilka słów o życiu codziennym w tym okresie. Wymienia miejsca przetrzymywania i męczeństwa Polaków (więzienie, siedziba gestapo koło uniwersytetu oraz w miejscu dawnej polskiej ambasady). Po wojnie w jednym z tych miejsc (była ambasada) umieszczono służby bezpieczeństwa, do których raz została wezwana. Miało to miejsce w 1983 roku, po wyjeździe do Austrii. Pani Gertruda przytacza pytania jakie jej wtedy zadawano oraz opowiada o tym wyjeździe. Wspomina też wyjazdy do Niemiec i stwierdza, że nigdy nie była członkinią żądnej organizacji. Opowiada o wrażeniu jakie zrobiły na niej przemiany obyczajowe w tym kraju.
Przemiany na zachodzie skłaniają do zmiany tematu na przemiany w Łotwie. Pani Gertruda wspomina powstanie :Promienia” i łzy Polaków jakie temu towarzyszyły.
Opowiada jak dzieci, mimo zamknięcia polskiej szkoły, nadal mówiły w tym języku, jak musieli uczyć się języka rosyjskiego oraz jak zdecydowała wysłać się swoje córki do szkoły łotewskiej, a najpierw do łotewskiego przedszkola, by choć w stopniu podstawowym opanowały ten język.
Na moje pytanie o niepodległość Łotwy wspomina dzień 4 maja i obrady parlament, które wtedy oglądała.
Nasz rozmowa wraca znowu do tematu zamknięcia polskiej szkoły w 1948 roku oraz represje sowieckie, zsyłki na Sybir, zarówno pierwszą (14.06.1941), gdy wysłano kilkanaście tysięcy ludzi, jak i tę z z 25.03.1949. Przywołuje historie ludzi, którzy z powodu krążącej plotki o wywózce ukrywali się. Ten wątek bardzo wzruszył panią Gertrudę. Zapytana o powroty do Polski, stwierdziła, że słyszała, ale nikt z jej rodziny nie wyjechał.
Wątek rodziny przywołał wspomnienia z życia dziadków – wspomniała więc jak cała rodzina jeździła do Lawkies pociągiem, którego stacja (Kurcums) oddalona była od domów dziadków o kilka kilometrów. Na moje pytanie o obecność partyzantów w tym rejonie, wymieniła jedynie pewnego Rosjanina, który dziadkowi pomagał ukrywając się jednocześnie, aby potem, przy sowietach, ujawnić się.
Na pytanie o niemieckie aresztowania przywołuje nazwisko swojego kuzyna Kuczyńskiego, który upamiętniony jest na umieszczonej przed Domem Polskim tablicy. Najpierw był w więzieniu w Dyneburgu, potem w Rydze, aby ostatecznie zostać rozstrzelanym. Pani Gertruda nie pamięta sowieckiego więzienia, ale pamięta jak Niemcy zabijali Żydów, m.in. tych, których jej ojciec znał osobiście (z imienia i nazwiska). Wspomina potem, że po wojnie pewna Żydówka uczyła ją niemieckiego, a następnie wyjechała do Izraela. Jej mąż bardzo dobrze pamiętał przedwojenny Dyneburg i pisał (do tej pory to robi) teksty dotyczące ich miasta.
Pani Gertruda kilkakrotnie była w Polsce. Pierwszy raz otrzymała zaproszenie od przypadkowo poznanych w Rydze mieszkańców Szczecina. Byli też w Łodzi, gdzie jej córka tam studiowała, w Krakowie, z papieżem w Gdańsku, w Łomży. Podróżowali również po ZSRR, na Ukrainie, Zachodnia Ukraina, Lwów, Mohacz, także Estonia, Litwa, Petersburg. W Moskwie była raz – przed wyjazdem do Niemiec – gdy uczyli „jak prowadzić się za granicą” oraz informacje o Niemczech, o ich rozwoju ekonomicznym, polityce.
Opowieść kończy wspomnienie wręczenia w 2004 medalu z rąk ambasadora Fiszbacha oraz wizyty prezydentów Kwaśniewskiego i Kaczyńskiego.
fragmenty nagrania
udostępnianie transkrypcji
W celu udostępnienia transkrypcji nagrania prosimy o kontakt z Archiwum Ośrodka KARTA: [email protected]